Zbieram się do tej notki od… no od bardzo dawna. Tylko już wiem, że to będzie wielowątkowa notka, dlatego tak trudno się za nią zabrać. I tak dochodzą strzępki kolejnych zagadnień pasujących, fragmenty… ech, no zobaczymy co z tego wyjdzie. Miała też być długa, ale poczytałem trochę starych notek i stwierdziłem, że bym się powtarzał, więc odpuszczę sobie. Ale znając siebie i tak będzie długa ;)
Kolejny raz chcę napisać, że „przewartościowałem moje życie”, ale nie że znowu tylko to chyba proces po prostu. Przez ostatni rok (rok bycia zameldowanym poza granicami Polski! jeszcze tylko 7 lat i mogę zmienić obywatelstwo! :D ale niee, rodzic będzie mógł szybciej i wtedy podobno i ja będę mógł szybciej :P ) dużo sobie uświadomiłem, chociaż to akurat pisałem już po pół roku. Ale jakoś z każdym miesiącem mam wrażenie, że się rozwijam. I rzeczywiście mam wrażenie, że kilka miesięcy, kilka lat temu to byłem taki jakiś… nieogarnięty ;) (co – po raz kolejny podkreślę – nie oznacza, że będę teraz jechał po sobie jaki to byłem głupi, bo z tym się nie zgadzam).
Oczywiście chodzi mi tu najbardziej o kwestie finansowe. Za najlepszy komentarz tego co teraz myślę niech posłuży ten znany skądinąd tekst:
„Bóg dał nam Paryż, Wenecję, architekturę secesyjną, zegarki i zegary Art deco, dał nam poziomki, zamglone świty za oknem kawiarni, sklepy, dał nam Tomasza Manna oraz Prousta, a także wrzosowiska Irlandii oraz wymyślił bilard i nastolatki, i tysiąc innych rzeczy jak wodospady, Boską Komedię, fajki, wiersze Rilkego, ulice wysadzane platanami na południu, amerykańskie samochody z lat czterdziestych, pióra Mont Blanc, przewodnik po Grenadzie oraz Koniaki, Giny, Whisky i Bordeaux na pewno nie w tym celu żeby człowiek siedział przez osiem godzin dziennie w pracy …..jak jakiś chuj.”
:D niby zabawne, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że prawdziwe. Owszem, już pół roku temu chciałem zostać rentierem, ale teraz to zaprząta moje myśli co raz częściej i intensywniej (bo już mi się w pracy nudzi :D ). Z kolei książki Roberta Kyiosaki „otworzyły mi oczy” (chociaż jednocześnie uważam, że zbyt odkrywcze to one nie są, taki paradoks), że to naprawdę jest normalne – nie pracować (a mieć pieniądze). Poszerzyły zapatrywania, zainspirowały. Tak w skrócie: w „Kwadrancie przepływu pieniędzy” dochód dzieli na uzyskiwany z pracy na etacie, uzyskiwany z samozatrudnienia (to są dwa źródła dochodu na który trzeba się napracować), dochód z posiadanego biznesu (w sensie, że posiadasz firmę, ale nie musisz w niej pracować, bo masz od wszystkiego ludzi, jeśli musisz cokolwiek robić – nie masz biznesu tylko jesteś samozatrudnionym), inwestycje (ostatnie dwa, to te, w których nie musisz pracować). Najlepiej oczywiście być inwestorem :P (i może być nim każdy tylko do tego trzeba mieć trochę inteligencji finansowej, którą oczywiście można nabyć, nauczyć się), ale najlepszą drogą do zostania inwestorem jest poprzez bycie biznesmenem (choć ja bym najchętniej ten etap pominął i wskoczył od razu w inwestycje, no ale zobaczymy, pomysły mam na wszystko). Znaczy może inaczej – pieniądze to ja inwestuję od kilku lat – w polisę, ale poważnie myślę o drugiej. Plus odkładanie na zakup nieruchomości (choć Kiosaki twierdzi, że nie trzeba mieć środków by kupować i sprzedawać nieruchomości, można pożyczyć no i wzbogacać się). No i giełda, o giełdzie myślę od łohoho (tylko ciągle są ciekawsze rzeczy zamiast zagłębienia się w zagadnienia giełdowe :P ). Że za dziesięć… o przepraszam, teraz to już tylko dziewięć lat (najpóźniej) zamierzam przestać pracować, to już pisałem? Aczkolwiek ostatnio myślę, że to zbyt odległy cel, krótszy mobilizowałby bardziej. Może tak… tylko do końca roku? :D Oczywiście wygrać w totolotka zamierzam jak najszybciej :P (a jak nie, to może jakiś spadek… może wyczaić gdzie te elektrownie wiatrowe będą budować? a nóż na naszej ziemi, a jak nie to kupić…) Z resztą wieeele różnych pomysłów przewinęło/przewija mi się przez głowę, np. na założenie firmy… tylko że ja to bym taką założył co bym w niej pracował najwyżej tylko na początku, potem żeby mieć od tego ludzi :P docelowo od prowadzenia także. No ale to ryzykowne. Chociaż pomysły mam, uważam, nienajgorsze. Albo – poważnie teraz mówię – myślałem żeby jednak pójść w gospodarstwo. Na mleku można zarobić, nawet sobie pomyślałem, że mógłbym się nauczyć te krowy doić :P (oczywiście są od tego urządzenia, trzeba tylko umieć je obsłużyć) i że to nie takie straszne (a w zasadzie i do tego kogoś nająć można, szacując zysk wyszło mi, że jest to do ogarnięcia), problem natomiast że krowy muszą coś jeść :D a jeśli paszę kupować, to już tak korzystnie nie wyjdzie, chyba żeby z własnej uprawy – ale za tym idzie więcej pracy, więc niezbyt mi się to podoba :D Ale pomysły są, to chyba dobrze.
I mówię to poważnie: to jest na chwilę obecną mój priorytet – zostać rentierem/inwestorem/zacząć żyć z dochodu pasywnego. Nie musieć pracować. Osiągnąć wolność finansową.
Przypominam sobie jak w „okresie przejściowym” było mi źle ze statusem bezrobotnego… tak, bo to nie był mój świadomy wybór, a poza tym głowę miałem pełną schematów „normalnego społeczeństwa”, miałem wyrzuty sumienia (których dziś bym nie miał), że trzeba chodzić do pracy, blablabla. Bzdura. Nie trzeba chodzić do pracy. W sumie teraz nie rozumiem ludzi, którzy do tego dążą :D tzn. inaczej – rozumiem, bo sam taki byłem. Ale cieszę się, że teraz jestem o krok dalej. I myślę jakby tu do pracy nie iść. Przy okazji przestałem schematycznie patrzeć na bezrobotnych – teraz uważam, że jeśli ktoś nie pracuje a ma za co żyć… to znaczy że jest zaradnym szczęśliwcem i gratuluję :) i fajnie (a „podatnicy” niech się pieklą dalej, że ich podatki idą na darmozjada – i tak nic nie zmienią w swoim życiu z takim podejściem :P ). Emerytura? Jaka emerytura, dochód pasywny nigdy nie przestaje wpływać (jeśli jest stabilny) więc po cholerę komu emerytura? Może dlatego wisi mi reforma przedłużenia wieku emerytalnego – wcale mnie ona nie dotyczy :P (idę na „emeryturę” w wieku 35 lat MAKSYMALNIE), a kto chce się tym martwić… cóż, jego wybór.
Jeśli ktoś uważa, że zbyt daleko posuwam się w marzenia… to znaczy, że jest na etapie, na którym ja byłem kiedyś ;) Ja nie marzę, ja decyduję. I czyż nie wszystko w moim życiu w ten sposób się spełnia? :)
„Kiedy postanowisz, że coś może i ma być zrobione, wtedy znajdzie się na to sposób.”
– Abraham Lincoln
Wolność finansowa jest mi też potrzebna żeby poczuć się (jeszcze)lepiej. Nie żebym czuł się źle, po prostu… – w tym sensie też się bardzo zmieniłem. Kiedyś (i wielokrotnie pewnie o tym pisałem) nie wyobrażałem sobie np. mieszkania w dwóch miejscach na raz, teraz… mało tego że sobie wyobrażam, to jeszcze nawet podoba mi się taka wizja. Tu z kolei minimalizm (jako pojęcie, bo mnie do minimalisty jeszcze daleko :D ) dużo zmienił w moim życiu. To rzeczywiście jest wolność i to się czuje.
Natomiast powiem tak – brakuje mi pewnych rzeczy z domu… Zwłaszcza teraz, bo jest czerwiec… czerwce były takie fajne… wstawałem o 12:00 (no to się akurat nie musiało zmieniać, bo – Bogu niech będą dzięki – nie chodzę do pracy na rano), śniadanie, komputer… potem przychodziła mama z miasta z truskawkami. I zamiast obiadu truskawki z bitą śmietaną, pół kilo czy tam ćwierć kilo… a wieczorem koktajl truskawkowy. I chipsy. I cola. Przy dobrym filmie na przykład. A potem znów net. Gdzieś pomiędzy tym książki, hobby… Szczerze? Mam wrażenie, że dziś takie życie by mnie zupełnie uszczęśliwiło (wtedy nie, wtedy nie byłem jeszcze na tym etapie). I wiecie, można się śmiać z Kaczyńskiego, że z matką mieszka i w ogóle, ale… może jemu też tak było zawsze po prostu wygodnie?
I tak wspominam. Bo jest czerwiec… i te truskawki…
„(…) ale przecież musi coś umrzeć, żeby pojawiło się coś nowego (…)”
– cytat z jakiegoś bloga. Czasem nie wiem czy chcę by się pojawiało, bo to co było, teraz by mi odpowiadało…
Chociaż nie do końca, wciąż czegoś by mi brakowało, ale to akurat można sobie kupić ;>
„Ciągle tkwiłam częściowo w przeszłości, we wspomnieniach, rozpamiętywanych, analizowanych, międlonych do znudzenia i do całkowitego zużycia barw, albo też planowałam przyszłość, czekałam na nadchodzące wydarzenia, odliczałam chwile i dni do jakiegoś upragnionego momentu, który miał przynieść radość i szczęście. Jednak gdy ten moment wreszcie nadchodził, ja byłam już duchem gdzie indziej, znów gdzieś jedną nogą między przedwczoraj i pojutrze.”
– zapisałem z innego bloga. Jak to świetnie jest ujęte, tak trochę czuję się teraz… I dlatego wolność finansowa jest wybawieniem z tego – mogę być gdzie chcę, nic mnie nie trzyma… w czerwcu w domu czekać na truskawki z targu, w lipcu tutaj jak zawsze…
Ale tak czy tak, jak za dużo wspominam, to trafiam w końcu na coś – jak choćby ostatnio ofertę mieszkania do wynajęcia – co mi daje kopa. Mieszkanie znów przeszło mi koło nosa, ale jak widzę takie zajebiste ogłoszenia i myślę sobie, że mógłbym to właśnie ja takie mieszkanie wynająć, to aż chce się żyć :P Żyć w przyszłości!
A jak wygram w GlückSpirale (taka zarąbista loteria, w której główną wygraną jest dożywotnia comiesięczna renta w wysokości 7,5 tyś Euro) to już nie będę musiał szukać takich fajnych ofert tanio, bo będę mógł wynająć nawet drogo ;P
Tak, zrobiłem się wygodny i kolejną zmianą (w priorytetach) jest, że przestało mi zależeć aż tak na posiadaniu dziecka. To znaczy tu się oczywiście nic nie zmieniło – dzieci zamierzam mieć nadal, ale najpierw definitywnie wolność finansowa! I GDYBYM musiał wybierać, to tak, bardziej zależy mi na nie pracowaniu niż na posiadaniu dziecka (aczkolwiek nie widzę powodu bym musiał takich wyborów dokonywać, gdyż od życia można dostać wszystko czego się pragnie). Z resztą nie wyobrażam sobie wychowywania dziecka i chodzenia do pracy – kiedy bym miał na to wszystko znajdować czas? :D
Nie wyobrażam (już) sobie także innych rzeczy. Np. słucham jak ktoś opowiada jaki to dom buduje, kredyt wziął, a pracuje za granicą i myślę jakie to… straszne. Ktoś planuje harować do emerytury no bo ten dom pochłania pensję, no i ten kredyt… W życiu! Ja też chcę wybudować dom, ale to też dopiero PO uzyskaniu wolności finansowej. Mój Boże, w życiu nie zaprzęgnę się do kredytu na który trzeba pracować. Straszne, autentycznie. Jeśli kredyt to tylko na mieszkanie – by się spłacał sam z wynajmu tegoż (i o tym też już myślałem). Choć ostatnio mi podsunięto, że można wziąć hipoteczny, kupić mieszkanie i zamiast płacić czynsz to spłacać kredyt – na jedno wychodzi. I w sumie to racja, ryzyko żadne – najwyżej zabiorą mieszkanie (jak się kończy jakieś wynajmować, to się też nic z tego nie ma), a zawsze to swoje i po tych 20 czy 30 latach jest mieszkanie, a nie że nie ma nic i dalej trzeba wynajmować (i płacić).
Oczywiście nic nie mówię, bo ten ktoś się cieszy. A inni mu zazdroszczą. I znowu myślę na jak innym poziomie jestem ja ze swoimi oczekiwaniami. Nawet gdybym się odezwał, choćby tak tylko żeby może zasugerować czy nie wyobrażał sobie innego życia, pewnie bym nie został zrozumiany. Także się nie odzywam. Nieliczni pewnie tylko mnie zrozumieją i tak ;) Z resztą to nie moja sprawa, a ostatnie czego bym chciał, to żeby ktoś pomyślał, że zazdroszczę :D A ja po prostu… widzę to następująco: „Niestety większość osób jest tak zajęta monotonią codziennego życia, że wciąż pędzi przed siebie nie wiedząc dokąd zmierza i co chce osiągnąć, nie mówiąc o określeniu czasu, w którym to coś nastąpi.” (z ebooka „Podążaj za marzeniami” – Arkadiusz Śmigielski). Bo gdybym zapytał: „a myślałeś kiedyś o wolności finansowej?” Pewnie nie, był za bardzo zajęty… pracą ;)
Jeszcze kilka cytatów z tego ebooka:
„Jeżeli sądzisz, że jesteś w stanie coś osiągnąć, to masz rację. Jeżeli natomiast myślisz, że na pewno Ci się to nie uda, to też masz rację.”
„Wiesz w czym tkwi sekret życia?” – pyta Jack Palance w filmie „City Slickers” z ’91.
„Nie, a w czym?” – odpowiada pytaniem Billy Crystal.
„W jednej, jedynej rzeczy. Trzymaj się jej, a cała reszta gówno cię obchodzi”.
„No świetnie, ale co to za rzecz?”
„Do tego to już musisz sam dojść”.
:D
I skoro już tak inspirująco cytatami kończę, to jeszcze kilka różnych okołotematycznie:
„Jeśli celujesz w nic – trafisz za każdym razem”
– Zig Ziglar
„Nie można pomóc biednym, będąc jednym z nich”
– Abraham Lincoln
„Nikt nigdy nie osiągnął niczego wspaniałego z wyjątkiem tych, którzy uwierzyli, że mają w sobie moc zdolną pokonać niesprzyjające okoliczności.”
– Bruce Barton
„By być wielkim mistrzem, musisz wierzyć, że jesteś najlepszy. Jeśli to nieprawda – udawaj, że jednak jesteś.”
– Muhammad Ali
:)