#1071 – 'Dzieci Hitlera’ itp.

Dawno nie pisałem. Jak to jest, że czasem mogę pisać 3 razy dziennie, a czasem przez kilka dni nie mam nic mądrego (ani nawet niemądrego) do powiedzenia? ;)
No ale wczoraj obejrzałem film dokumentalny „Dzieci Hitlera” ( wff.pl/pl/filmy/hitler-s-children/ ) i trochę nawet dziś o nim myślałem (przynajmniej było czym zająć umysł w pracy), także skomentuję pokrótce.

Ogólnie dokument bardzo ciekawy (btw. obejrzałem jeszcze w domu wreszcie „Pamięć obozów”, leciał w listopadzie, tak, to wtedy mamie chyba z godzinę przez telefon tłumaczyłem jak ma nastawić nagrywanie na nagrywarce :D ale się udało i dobrze, bo to też było ciekawe, znaczy to był mocny film, nawet bardzo, np. takich szokujących zdjęć z Bergen Belsen nie widziałem nawet w samym Bergen Belsen w sali kinowej dla dorosłych). Tylko nie mogę się oprzeć wrażeniu, że całość jest trochę na siłę… Co mam na myśli? Ano że przecież ci ludzie (potomkowie nazistowskich zbrodniarzy) to zwykli ludzie, zupełnie zwykli i cóż oni mogą mieć z nazistami wspólnego? I co mogą powiedzieć? Znaczy może inaczej: zapewne przez to w jakiej rodzinie się urodzili mieli określone przeżycia i to jest nawet ciekawe (pewnie odkrycie przeszłości swoich krewnych nieraz było szokujące, wiem coś o tym), ale nie uważam żeby musieli nosić na sobie jakiekolwiek piętno. No bądźmy poważni.
Bettina Goering poddała się sterylizacji żeby nie przedłużać nazwiska – imho trochę dziwne. Nazwisko to tylko zlepek liter, można zmienić, a przecież poglądy nie przenoszą się genetycznie (z resztą ona jest „tylko” jakąś tam stryjeczną wnuczką…).
Rainer Hoess (wnuk Rudolfa Hoessa) powiedział, że zabiłby dziadka osobiście co dla mnie zabrzmiało… (chciałem powiedzieć, że brak mi słowa, ale jak się 3 godziny myśli, to odpowiednie w końcu wpadnie ;) ) zabrzmiało karykaturalnie. Ale w sumie co miał powiedzieć? To są takie słowa, które wypada powiedzieć (chociaż jeśli o mnie chodzi, to często jednak wyrażam swoje zdanie i ewentualnie potem próbuję tłumaczyć, a że pewnie i tak nie jestem zwykle odpowiednio zrozumiany to chyba dlatego nie wzbudzam sympatii ;) ).
Syn Hansa Franka stwierdził, że nie ufa Niemcom i nie zaufa, bo nigdy nie wiadomo, czym im się znowu nie odmieni kiedy przyjdą ciężkie czasy kryzysu (na Filmwebie ktoś dodał: „No cóż, dominacja i chęć panowania płynie w ich żyłach, miejmy nadzieję, że już się nigdy nie ujawni”). Heh… w takim razie nie należy ufać ludziom w ogólności. To nie narodowość ma znaczenie tylko okoliczności. Czy są jacyś straszni ludzie, którzy ot tak zabijają innych albo demoniczne nastolatki, które wkładają nauczycielom kubły na głowy? Niee… ich stwarzają okoliczności. I pewnie już o tym pisałem ale jeśli ktoś nie rozumie co mam na myśli, to znaczy że nie miał nigdy takiego nauczyciela ;) Och nie chcę powiedzieć, że wszyscy ludzie są absolutnie tacy sami – oczywiście nie i niektórzy pewnie nie byliby zdolni do zbrodni nawet w takich okolicznościach (bo jednak trochę się ludzie między sobą różnią), ale większość… Plus inne „drobiazgi” jak np. strój – też ma znaczenie – powie Wam to każdy kto przechodził szkolenia… powiedzmy w dziedzinie pozyskiwania klientów. Jak prowadzisz firmę w domu to niby możesz obdzwaniać ich w piżamie (bo cię nie widzą), ale nigdy nie powinieneś tego robić, w garniturze będziesz mieć lepszą skuteczność. Dlaczego tak to działa? Nie wiem. Ale skoro niewidziany garnitur daje taki efekt, to jaki efekt daje mundur?
Btw. ściągam wreszcie „Efekt Lucyfera” P. Zimbardo (i mam szczerą nadzieję, że to cały ebook a nie jakieś śmieci, bo ma to 30mb, a na moim necie każdy mb jest na wagę złota :D ), w sumie chyba w ciemno polecam tą książkę ;)

Jak ktoś krzyczy wszem i wobec o karze śmierci, o jakiejś zemście (a jakie kwieciste opisy potrafi przytoczyć!) to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to właśnie on w odpowiednich okolicznościach byłby takim samym zbrodniarzem. Uważam, że ktoś, kto popiera zbrodnię w zemście, w odpowiednich okolicznościach popełniłby taką zbrodnię i bez pretekstu zemsty. Bo albo się żywi niechęć do zbrodni albo się robi wyjątki… a do czego prowadzą wyjątki to już wiemy.
I tak między nami chodzi pewnie sporo potencjalnych zbrodniarzy tylko ich skłonności nigdy nie natrafią (miejmy w sumie nadzieję) na okoliczności, w których mogłyby się przejawić. A ponieważ to się nie stanie, będą postrzegani przez innych za dobrych ludzi (którzy jeszcze może „walczą o sprawiedliwość). Tylko taka jest różnica pomiędzy „dobrymi” a „złymi”.

Wracając do „nie ufania Niemcom” to heh… to w ogóle wszystko jest zabawne. W Polsce można opowiadać, och-jakie-śmieszne, kawały o Żydach, jestem przekonany, że w Niemczech by to nie przeszło. Nie przeszłoby, bo tu na każdą wzmiankę o tej ciemnej stronie historii zapada cisza, taki temat tabu. Ten kraj jest na świeczniku (nie żeby mnie to dziwiło, tak to już jest), a w Polsce neonaziści mają się dobrze nieniepokojeni przez nikogo.

P.S. – Ooo, to to, to to! Wreszcie zdobyłem „Efekt Lucyfera”, teraz to już w ogóle mam co czytać… a ponieważ popieram piractwo ( :D ) to mogę powiedzieć że jest na odsiebie, sendspace…, na chomiku nie, bo same puste foldery.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.